Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 2 września 2012

Spełnienie w życiu



Holenderski malarz XIX wieku, Vincent van Gogh długo poszukiwał swojego powołania. Jego droga życia była nieraz bardzo trudna. Początkowo Vincent wcale nie myślał o malarstwie. Był taki okres, w którym z całego serca pragnął służyć Bogu i ludziom. Chciał być protestanckim duchownym. Irving Stone, w książce Pasja życia, tak opisał jego zmagania: Po jakimś czasie wykwitła w jego duszy myśl o Bogu i pokrzepiła go: «Jezus był spokojny w czasie burzy» – powiedział do siebie – «Nie jestem sam, bo Bóg mnie nie opuścił. Pewnego dnia odnajdę drogę do Niego.» [1] Znajomy radził mu: «Nigdy niczego nie może pan być pewny na zawsze, na całe życie» – odezwał się Mendes – «Może pan tylko mieć odwagę i wolę, aby czynić to, co pan uznał za słuszne. Może się ta rzecz nawet potem okazać błędna, ale w końcu dokona jej pan i tak, to zaś jest najważniejsze. Musimy działać zgodnie z głosem naszego rozsądku i pozostawić Bogu sąd ostateczny o wartości naszej pracy. Jeśli jest pan w tej chwili pewny, że chce pan służyć swojemu Stwórcy w ten czy inny sposób, to pańska wiara jest jedynym drogowskazem, co pan ma czynić. Z całą ufnością należy to właśnie czynić.» [2]
W życiu są momenty trudne i bolesne. Ale nawet w najbardziej dramatycznych chwilach, w Bogu można doświadczyć głębokiego pokoju, który może iść w parze z cierpieniem i ludzkimi niepowodzeniami.[3] Wiara w Boga pozwala odkryć w życiu Jego stałą, nadprzyrodzoną opiekę (Opatrzność i łaskę). Wiele jednak zależy od tego, jaki obraz Boga nosi człowiek w swoim sercu. Konrad Banicki (psycholog) napisał: Jeśli moja religijność odwołuje się do obrazu Boga, który jest wybaczający i który o mnie dba, to będę doświadczał wsparcia i będę się czuł szczęśliwy. Jeżeli natomiast wierzę w Boga surowego, który egzekwuje wypełnianie kodeksu rozumianego negatywnie jako zbiór nakazów [i zakazów], wtedy taka religijność może być źródłem nieszczęścia.[4]  
Wielkie zadanie w wypełnieniu swojego powołania odgrywa wychowanie. Na pytanie jak dziś wychowywać, ks. dr Józef Marszałek (salezjanin) powiedział: Pewne rzeczy w wychowaniu są ponadczasowe. A niektóre uwarunkowane konkretną sytuacją. Mówiąc: wychowanie, mamy na myśli jakąś pozytywną zmianę w podmiocie wychowania, jakim jest wychowanek. Chodzi o to, aby doprowadzić go do największego stopnia dojrzałości: żeby był w stanie podołać zadaniom, jakie przed nim staną w każdym okresie życia i żeby sam był ze swego życia zadowolony, żeby przeżył je owocnie i godnie. Wychowanie ma zmierzać do tego, żeby wychowanka uczynić człowiekiem spełnionym.[5]
Ks. Adam Boniecki zapytany: Po czym poznamy, że jesteśmy w miejscu, które wyznaczył nam Bóg?, odpowiedział: Po tym, że w najgłębszej warstwie naszego «ja» panuje pokój. W pewnym sensie można to określić jako poczucie szczęścia.[6] Na pytanie zaś, jak to realizować i czy podstawowym wymiarem bytowania człowieka na ziemi jest dążenie do zbawienia przyznał, że jest to perspektywa eschatologiczna, i uzupełnił: Samo «dążenie» to (…) pojęcie nieco mgliste, ono musi mieć jakiś konkretny kształt. Podstawowym wymiarem bytowania człowieka jest miłość. A praca – w zasadzie i ze swej natury – jest wyrazem miłości, a przynajmniej może być. Praca zawsze stwarza jakieś relacje z drugim człowiekiem. Pracuje się zwykle dla innych: owoce pracy, zarobione pieniądze służą nie tylko mnie, ale i tym, których kocham. Kościół zawsze podkreślał znaczenie pracy jako przedłużenia Boskiego dzieła stworzenia. Jan Paweł II położył większy nacisk właśnie na miłość.[7] W tym sensie zarabianie pieniędzy na życie tych, których się kocha, nobilituje pracę.[8] I to w każdym zawodzie, nawet w najprostszym lub niewdzięcznym. Czasem człowiek, choć praca jest jego kalwarią, chętnie niesie krzyż, bo wie, że jest potrzebny dla dobra innych. To jest miłość, choć wtedy się nie mówi takich wzniosłych słów. (…) To jest klucz do zrozumienia i zaakceptowania swojego życia i swojej pracy.[9]  
Dla Jezusa spełnieniem w życiu było miłowanie wyrażające się przez pełne oddanie drugiemu człowiekowi (aż po krzyż). Doświadczywszy miłości Ojca, całym swoim życiem świadczył o tej miłości przekazując ją ludziom. Był odbiciem istoty Boga i Jego chwały: Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je [potem] znów odzyskać. Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać (J 10, 17−18; por. J 15,13).


[1] I. Stone, Pasja życia, Warszawskie Wyd. Literackie, Warszawa 1998.
[2] Tamże, s. 48.
[3] J. W. Gogola, Od objawienie do zjednoczenia. Wykład teologii modlitwy, Wyd. Karmelitów Bosych, Kraków 2005, s. 220.
[4] Konrad Banicki, Bufor na stres [w:] „Tygodnik Powszechny”, Kraków 2 września 2012 nr 36 (3295), s. 19.
[5] Wywiad z ks. Józefem Marszałkiem SDB, przeprowadzony w Krakowie 26.01.2010 r. i opublikowany w artykule pt. Wychowanie jest sztuką na łamach czasopisma „Orator Świętokrzyski”, s. 6.
[6] A. Boniecki, K. Kolęda-Zaleska, Zrozumieć Papieża. Rozmowy o Janie Pawle II, Wyd. Znak, Kraków 2012, s. 44.
[7] Tamże, s. 45−46.
[8] Tamże, s. 49.
[9] Tamże, s. 50.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz