Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 13 grudnia 2012

Zmartwychwstanie - cz.2.



Trzeba podkreślić bardzo dobitnie, że zmartwychwstanie nie jest powrotem do dawnej cielesności i do dawnego życia, lecz przejściem przez śmierć do życia całkiem nowego, przemienionego mocą Bożą[1]. Aby dojść do takiej konkluzji warto spróbować zrozumieć istotę opisów ewangelicznych. By tego dokonać najpierw należałoby uświadomić sobie jak powstał dany opis Objawienia Bożego i dlaczego akurat w ten sposób został sporządzony:
Ewangeliści próbujący ująć zmartwychwstanie Chrystusa mogli doświadczyć wizji z realnych obrazów świata materialnego. Być może dlatego posłużyli się językiem umownym i terminologią ze Starego Testamentu (Mt 28,2n): trzęsienie ziemi, jasność oślepiająca, pojawienie się anioła Pańskiego...[2]. Uniwersalnie wypowiada się na ten temat świecki teolog, pisząc: Słowo Boże zostało dostosowane do ludzkiej mowy. Przekazywane było przez ludzi żyjących w  określonych środowiskach kulturowych, zwyczajach i  mentalności. Słowo Boże nie tłumiło żadnej z cech przynależnych autorom. Bóg mówił do starożytnych Izraelitów językiem ich czasów. Pisarze biblijni byli Semitami, mówiącymi i myślącymi po semicku. Pisarze natchnieni nie byli ograniczani przez Boga. Korzystali oni ze swych naturalnych uzdolnień, z zasobów wiedzy i różnych źródeł ustnych i pisanych. Należy przypuszczać, że hagiografowie mieli «widzenia duchowe» (natchnienia), doświadczenia mistyczne. Znajdowali się w stanie religijnej ekstazy. Wpadali w ten stan pod wpływem konkretnych, historycznie określonych wydarzeń, przy czym doświadczali wszechmocy Jahwe. Kierowali się intuicją, która pozwalała odczytać to, co się dzieje. Mieli też zdolności «iluminacji» tzn. odkrywania prawdy w tym, co zgłębiali. Każdego typu uniesienia ekstatyczne były trudne do opisania i przekazania. Słowa nigdy w pełni nie oddają tego, co Boże. Trudno jest wyrazić to, co niewyrażalne i nieskończone.[3] Stąd też fundamentalne prawdy ukazane są językiem obrazowym (…), którego nie należy rozumieć dosłownie[4]. Do opisu zmartwychwstania wykorzystano więc ograniczony zasób znaków i symboli mowy ludzkiej.[5] Można zatem dojść do wniosku, że używane słowa dotyczące transcendencji są nieadekwatne do fenomenu, bowiem pochodzą z rzeczywistości racjonalnej. Do transcen­den­cji należy używać innych pojęć, innego słownictwa i języka. Tymczasem związani jesteśmy z rzeczywistością realną (z przestrzenią) i pojęciami z tej rzeczywistości. Brakuje nam zdolności do definiowania wszystkiego, co znajduje się poza horyzontem naszego doświadczenia czasoprzestrzennego i zmysłowego.[6] Sam Jezus wiele zagadnień próbował wyjaśnić obrazowo za pomocą przypowieści, porównań, analogii, paralel czy metafor, np.: Przy zmartwychwstaniu… [ludzie] będą jak aniołowie Boży w niebie (Mt 22,30). Z drugiej strony, nawet gdyby hagiografowie pisali językiem naukowym, pierwsi czytelnicy, dla których przeznaczone były Księgi, nic by z tego nie zrozumieli[7]. Możemy przypuszczać, że powyższe elementy złożyły się na formę przekazu dokonaną przez natchnionych autorów. Autorzy biblijni próbowali odwzorować doświadcze­nia ze sfery nadprzyrodzonej nie wprost, lecz portretując je jako świat realnie istniejący, który tak naprawdę nie sposób opisać.[8] Wyraźnie widać, że wszystkie cztery Ewangelie przedstawiają swoje portrety zmartwychwstałego Jezusa różnie.[9] A zatem paleta słów obejmowała skończony zbiór elementów (liter, liczb, symboli, znaków itd.), które mogą tylko zbliżyć do Prawdy. Niemniej jednak trzeba przyznać, że dla uczciwego i dociekliwego badacza czy też zwykłego wierzącego, historyczny materiał „dowodowy” w Biblii dotyczący zmartwychwstania jest dość pokaźny. Ważne jest również to, że Prawda wymaga, by poszukiwać jej rozumnie, kompetentnie, ale przede wszystkim z wiarą, z sercem otwartym, wrażliwym, czystym i oświeconym łaską Bożą. Nawrócony dziennikarz Franc Morrison wskazuje, że opis biblijny jest ten sam, a to, co się zmienia w ciągu wieków, to interpretacja: To nie fakty się zmieniły, ponieważ one są zapisane w niezniszczalny sposób na pomnikach i stronach ludzkiej historii; to interpretacja tych faktów przeszła przemianę[10]. Twórca filozoteizmu ujmuje zaś zagadnienie następująco: W zależności od zdolności, inteligencji, umiejętności abstrakcyjnego myślenia, człowiek inaczej interpretuje podobne zdarzenia, bo mózg przez lata się doskonali (zwiększa się inteligencja)[11].
Badając opis ewangeliczny łatwo dostrzec, że w Piśmie Świętym występują rozbieżności w prezentacji wydarzeń mających miejsce po Zmartwychwstaniu. To właśnie te różnice w szczegółach dowodzą uczciwości ewangelistów. Można wręcz stwierdzić, że identyczny zapis u każdego z nich byłby bardzo podejrzany dla odbiorców. W Ewangeliach nie ma jednej wersji wydarzeń, choć można było ją ustalić w okresie formowania pism (pierwsza redakcja Nowego Testamentu powstała po ok. 30 latach od zmartwychwstania Chrystusa).[12] Są natomiast cztery kompatybilne odsłony jednego zmartwychwstania. W przedstawionych relacjach brak też ciągłości, co również, paradoksalnie, jest atutem opisów. Taka bowiem faktografia jest bardziej wiarygodna. Poszczególne świadectwa, choć inne, uzupełniają się. Oto parę przykładów: Tylko w Ewangelii według św. Mateusza znajduje się opis, że to kobiety jako pierwsze spotkały Zmartwychwstałego (Mt 28,110). Św. Łukasz jako jedyny przedstawia scenę z podróży dwóch uczniów do Emaus (Łk 24,1335). Ukazanie się Chrystusa Marii Magdalenie jest opuszczone przez nich obu (a obecne w J 20,118 oraz Mk 16,9). Tylko św. Jan zanotował ukazanie się Chrystusa w Wieczerniku, gdy Tomasz był nieobecny (J 20,1929) oraz spotkanie ze Zmartwychwstałym nad Morzem Galilejskim (J 21,114). Głębsza analiza Ewangelii pozwala dojść do wniosku, że żadne opowiadanie nie jest ze sobą sprzeczne, lecz po prostu indywidualne. A zatem, pomimo różnic, zbiór portretów odbioru zmartwychwstania nie zaburza głównej osi świadectw o chrystofanii. Można powiedzieć, że wszystkie relacje wspólnie tworzą mozaikę na temat niezwykłego misterium.


[1] P. Porębski, Wykłady teologiczne…, s. 468; zob. Katechizm Kościoła kato­lickiego, nr 999, Wyd. 2, Wyd. Pallotti­num, Poznań 2002, s. 249.
[2] Słownik Teologii Biblijnej pr. zb. pod red. X. Léon-Dufoura, tłum. i oprac. K. Romaniuk, Wyd. Pallottinum, Poznań-Warszawa 1982, s. 1139; por. P. Porębski, Wykłady teologiczne…, s. 483.
[3] P. Porębski, Wykłady teologiczne…, s. 96.
[4] P. Porębski, Bóg nie taki straszny: na podstawie Starego Testamentu, Wyd. Jedność, Kielce 2009, s. 213.
[5] P. Porębski, Wykłady teologiczne…, s. 468–469.
[6] Tamże, s. 15; P. Porębski, Wiara rozumna…, s. 9.
[7] P. Porębski, Wiara rozumna świeckiego teologa, Wyd. Coriolanus, Kielce 2010, s. 42 (por. tamże, s. 99).
[8] P. Porębski, Odnaleźć Boga w sobie: na podstawie Nowego Testamentu, Wyd. Jedność, Kielce 2009, s. 177178; P. Porębski, Wykłady teologiczne…, s. 322.
[9] J. McDowell, D. Stewart, Odpowiedzi na trudne pytania… , s. 78.
[10] Who Moved the Stone? Wstęp, 1971 Zondervan [w:] J. McDowell, D. Stewart, Odpowiedzi na trudne pytania… , s. 75.
[11] P. Porębski, Wykłady teologiczne…, s. 639.
[12] P. Porębski, Odnaleźć Boga w sobie…, s. 180–181.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz