Łączna liczba wyświetleń

piątek, 14 grudnia 2012

Zmartwychwstanie - cz.4.



Zdaniem Pawła Porębskiego niematerialne, nie­zniszczalne i nieśmiertelne ciało Zmartwychwstałego nie powinno być mapą znamion ziemskich cierpień[1] czy też organizmem potrzebującym ziemskiego pokarmu. Biorąc pod uwagę opisaną przez ewangelistów wizualizację ran uwielbionego Chrystusa teolog wyjaśnia, że stanowiło to niejako formę podkreślenia przez nich tożsamości Zmartwychwstałego. Z psychologicznego punktu widzenia był to najbardziej wstrząsający i najsilniej oddziałujący na psychikę obraz Zbawiciela, który mogli zapamiętać. Trauma okrutnej męki i śmierci Mesjasza mogła najtrwalej zakodować się w umysłach i sercach Jego uczniów. Stąd też być może w ich wizjach „widzenie” śladów cierpienia na ciele Uwielbionego.[2]
Skoro zmartwychwstanie oznacza przywrócenie do życia prawdziwego ciała ludzkiego, które w doczesności zostało poddane śmierci[3], to na czym ono w istocie polega? Biorąc pod uwagę dotychczasowe rozważania można stwierdzić, że ciało chwalebne, wywyższone staje się integralne w swej nieskazitelności z doskonałą duszą. Jezus Zmartwychwstały był odbierany właśnie w takim ciele – duchowym.[4] Można więc powiedzieć, że zmartwychwstanie to najbardziej niezwykły akt duchowy, zdarzenie mistyczne, wydarzenie nadprzyrodzone i transcendentne.[5] Bardzo dojrzale na ten temat wyraził się św. Paweł Apostoł: Podobnie rzecz się ma ze zmartwychwstaniem. Zasiewa się zniszczalne powstaje zaś niezniszczalne; sieje się niechwalebne powstaje chwalebne; sieje się słabe powstaje mocne; zasiewa się ciało zmysłowe powstaje ciało duchowe (1 Kor 15,42–44).[6] Słowa te potwierdzają wyczucie teologiczne człowieka, który doświadczył mistycznego spotkania ze zmartwychwstałym Chrystusem pod Damaszkiem.
Przeżycia chrystofanii były jak najbardziej autentyczne. Ich forma wiązała się jednak z poziomem i etapem duchowym świadków zmartwychwstania.[7] Innymi słowy doznania były elementem stopniowego wzrostu wewnętrznego uczniów szukających zrozumienia wydarzeń paschalnych. Nawet najdoskonalsza wizja jest zawsze zniekształcona przechodząc do świata ludzkiej ograniczoności. Tylko serce nie deformuje Prawdy i znaku od Boga. Lecz i ono zatraca doskonałą wyrazistość Prawdy, kiedy próbuje zamknąć doznanie mistyczne w jakąkolwiek formę bądź treść, usłaną choćby najpiękniejszymi i najcelniejszymi słowami.
Patrząc na Ewangelie czy inne księgi Pisma Świętego pod kątem filozoteizmu można zauważyć, że powszechnie występują opisy wewnętrznych, mistycznych przeżyć serca i duszy jako realistyczne doznania osób usposobionych neurotycznie.[8] Paweł Porębski napisał: Informacja końcowa [po doświadczeniu neurotycznym] jest wynikiem interpretacji, transpozycji i transformacji. Ze względu na predyspozycje, mogą one być w wyniku różne[9]. Dlatego też i widzenie [zmartwychwstałego] Jezusa było już neurotyczne (sercem), transponowane na widzenie zmysłowe[10]. Teolog wyjaśnia: Człowiek pod natchnieniem ma wewnętrzny przymus przekazania treści objawionej. Treść objawiona przeważnie nie jest literalna. To wiedza jeszcze nieopisana. To stan. Bóg jako istota transcendentna, z innego świata, ma trudność w komunikowaniu się z istotą cielesną. Może to czynić przez duchową komunikację z człowiekiem. Siłą rzeczy nie jest ona komunikowana wprost i taką właśnie musimy ją zaakceptować.[11] Twórca filozoteizmu podkreśla więc prawdę o zmartwychwstaniu jako wydarzeniu, które miało miejsce w przestrzeni duchowej serc ludzi wierzących w Chrystusa. Stanowiło to bardzo intymną komunikację Stwórcy z  człowiekiem, którego można było rozpoznać przede wszystkim wewnętrznie. W odniesieniu do komunii Boga i człowieka teolog ujmuje tę myśl również uniwersalnie, w następujących słowach: Bóg pragnie być zaakceptowany i przyjęty nie zmysłami, ale sercem (hebrajskie leb – serce oznacza najgłębsze wnętrze człowieka, sumienie, intuicję). Objawienie Boga odbywało się zatem dyskretnie. Bóg obdarzył człowieka zdolnością odnajdywania [Go] (…) w swoim sercu i sumieniu. Objawienie Boga (opisane w Piśmie Świętym) nie było jakimś wyjątkowym jednorazowym wydarzeniem historycznym, lecz cichym odczytaniem (w  modlitewnym natchnieniu) Jego istnienia w sercu człowieka.[12]
Interesujące jest rozważanie Pawła Porębskiego na temat doświadczenia Marii Magdaleny i słów Zmartwychwstałego: nie zatrzymuj Mnie (J 20,17). Teolog tłumaczy, że Jezus był już Podmiotem wiary, nie wiedzy.[13] Taką właśnie dojrzałą wiarę należałoby w sobie rozwijać.[14] W postawie człowieka o wierze wyższego rzędu nie występuje oczekiwanie na doświadczenia nadzwyczajnych wizji czy pożądanie duchowych „fajerwerków”. Dojrzała duchowość to stan bezgranicznej ufności i zawierzenia Bogu w codzienności (moralność teonomiczna). Przykładem takiej wiary jest postawa Matki Jezusa. Maryja nie musiała [niczego] sprawdzać – Ona wiedziała, że Jej Syn żyje.[15]


[1] P. Porębski, Odnaleźć Boga w sobie…, s. 182; P. Porębski, Wykłady teologiczne…, s. 468.
[2] Por. P. Porębski, Wykłady teologiczne…, s. 474–475.
[3] Tamże, s. 468.
[4] P. Porębski, Odnaleźć Boga w sobie…, s. 186.
[5] Por. P. Porębski, Wykłady teologiczne…, s. 468; 472.
[6] Por. tamże, s. 468.
[7] Por. tamże, s. 659.
[8] Tamże, s. 468; P. Porębski, Odnaleźć Boga w sobie…, s. 177.
[9] P. Porębski, Bóg nie taki straszny…, s. 218.
[10] P. Porębski, Wykłady teologiczne…, s. 483.
[11] P. Porębski, Wiara rozumna…, s. 82.
[12] P. Porębski, Wykłady teologiczne…, s. 85.
[13] Tamże, s. 473; 483; 721; P. Porębski, Bóg nie taki straszny…, s. 232; P. Porębski, Odnaleźć Boga w sobie…, s. 179–181; P. Porębski, Wiara rozumna…, s. 82; por. Łk 24,32; P. Porębski, Wykłady teologiczne…, s. 321.
[14] Por. P. Porębski, Wykłady teologiczne…, s. 485–486.
[15] Tamże, s. 471; P. Porębski, Odnaleźć Boga w sobie…, s. 179.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz